środa, 7 grudnia 2011

apooort!

po ostatniej notce padł mi laptop, toteż nie mogłam tu być ;)

pisałam, że mamy beznadziejny aport, ale zaraz po tym, ostro wzięłam się do pracy. oto efekt:

jest duużo lepiej, pies przybiega, daje do ręki. został ostatni etap, czyli puszczanie na komendę.
aportu uczymy się niemal od kiedy Etna u nas jest, czyli dobre kilka miesięcy ;) szło dość opornie, ale to wszystko wyłącznie moja nieumiejętność. wystarczyło zmienić podejście i konsekwetnie trzymać się jednej metody, bez zniechęcania się po kilku próbach... i oto jest!
kocham nakręcenie mojego psa. czas na wybór pierwszych dysków do frisbee!